czwartek, 2 kwietnia 2009


Kilka tygodni temu rodzice kupili mi takie zielone coś. Początkowo podeszłam do tego z pewną dozą nieśmiałości. Sadzali mnie na tym i Bóg sam wie na co czekali, aż tu nagle zielone coś zaczęło grać melodię.
Ja pierdziu – pomyślałam – Ale ekstra bajer.
Okazało się, że to piszczy tylko wtedy jak to ciepłe coś z mego wnętrza idzie do niego a nie do pieluchy.
Teraz to jak mnie ciśnie to czasem przyniosę i sobie strzele kupalka do nocnika. A rodzice ponownie szczęśliwi jak by w totka trafili.
Posted by Picasa